Kiedy Mama powiedziała Amelce, że czas już spać dziewczynka nie była z tego za bardzo zadowolona. Kończyła właśnie bawić się swoimi ulubionymi lalkami. W różowym domku dla lalek odbywało się wtedy przyjęcie. Zuzia i Róża ubrane w najlepsze balowe stroje siedziały przy stoliku zastawionym jak do kolacji. Zuzia jak zwykle siedziała trochę z boku i przekrzywiona na krzesełku. Miała za to piękne blond włosy i tą śliczną błękitną sukienkę.  Róża - wyprostowana i promiennie uśmiechnięta miała różową sukienkę i buciki-baletki. A teraz trzeba było to przerwać…

Amelka westchnęła i poszła do łazienki się umyć. Po paru minutach ubrana w piżamkę z serduszkami kładła się już do łóżeczka. Mama ucałowała ją na dobranoc i wyszła gasząc światło w pokoju. Dziewczynka ziewnęła i przeciągnęła się pod kołderką. Było jej ciepło i wygodnie w swoim łóżeczku.

Pomimo zgaszonego światła w pokoju ciemno nie było. Przez okno, które było tuż przy łóżku wpadało silne świało księżyca w pełni. Noc była pełna gwiazd i jasna. Tak jasna, że Amelka mimo, że była już senna usiadła na łóżeczku i zaczęła wyglądać przez okno.

Zaczęła oglądać rozgwieżdżone niebo. Było niesamowite… Tysiące gwiazd migotało w każdym jego zakamarku. W pierwszej chwili wydawały się podobnie do siebie, ale gdy się w nie wpatrywało zmrużywszy oczy wszystko zaczynało wyglądać inaczej. Niektóre gwiazdy wydawały się kołysać i obracać - bardzo powoli. Inne miały niebieskawy poblask i były całkiem nieruchome. Jeszcze inne chwilami ciemniały, by za chwilę rozbłysnąć pełnym blaskiem. Gdyby zamknęło się oczy i wstrzymało oddech - można było usłyszeć migotanie gwiazd. Byłoby jak ciche dzwoneczki, które gdzieś z oddali słychać jak muskane lekko wiaterkiem obracają się i kołyszą.

I był tam jeszcze księżyc. Widoczny w całej okazałości. Świecił jasno - tak jasno, że Amelka musiała przymykać oczy patrząc na niego. Plamy na księżycu przypominały kształt magicznej karocy. Takiej karocy, którą przyjeżdżał w nocy książe w jednej bajce, którą kiedyś Amelce czytała mama na dobranoc. Ta karoca zaprzężona była w cztery białe konie i gdy jechała wydawała się tylko odrobinę i bardzo cichutko dotykać drogi. Książe, który w niej jeździł po całym świecie szukał dziewczyny, która byłaby jego księżniczką. Księżniczką, z której zamieszka w pięknym zamku i bedzie żył długo i szczęśliwie.

Amelka rozmarzyła się oglądając księżyc i te niesamowite kształty. Przykryta cieplutką kołderką siedziała na łóżeczku. Chciało jej się już bardzo spać i oczy jej się powoli zaczęły zamykać. Jednak na dworze - w pięknym blasku księżyca wiele się jeszcze działo.

Amelka zobaczyła jak jedna z gwiazdek - większa, ale za to odrobinę ciemniejsza od innych - zaczyna się opuszczać. Niżej i niżej… Na początku wydawało się to niemożliwe, ale po chwili dziwczynka była już pewna. Gwiazda opadała w dół i w dół. Działo się to bardzo powoli, ale na tyle wyraźnie, żeby nabrać pewności. Opadała nie tylko w dół, ale zdawała się też powiększać i przybliżać. Teraz Amelka widziała to już bardzo wyraźnie - kulka światła zbliżała się do okna Amelki. Gdy była już całkiem blisko okazało się, że to grupa rusałek, trzepoczących skrzydełkami podlatywało do okienka.

Amelka nie była pewna, czy nimfy lecą do niej, czy też tak się tylko zdarzyło. Na wszelki wypadek zanurzyła się głębiej w kołderkę i bez ruchu czekała. Rusałki przyleciały do ogrodu, który był tuż pod oknem dziewczynki. Teraz, w świetle księżyca widziała już je bardzo wyraźnie. Były to piękne dziewczynki, ubrane w koronkowe sukieneczki. Każda z nich miała na plecach skrzydełka - tak delikatne jakby były z muślinu. Wszystkie były dość podobne do siebie, ale przy bliższym przyjżeniu widać było też różnice. Amelka bardzo chciała je policzyć. Nie było to łatwe bo trzymając się za rączki kręciły się w kółeczku.

Jeden… Dwa… Rusałki obróciły się tak, że dziweczynka mogła przyjżeć się jednaj z nich bardzo wyraźnie. Miała długie jasne włosy, które spływały na ramiona falując i kołysząc się.  Koronkowa sukienka miała na sobie proste kwiatowe wzory. Widać tam było płatki i listki róż. Sukienka sięgała kolan, a na nóżkach nimfy widać było białe skarpetki i jasne buciki na niewielkim obcasiku. Rusałka machała skrzydełkami i robiła to z wielką gracją i wdziękiem.

Trzy… Cztery… Taniec rusałek zwolnił nieco i stał się bardziej kołyszący. Teraz wydawało się, że rusałki nie tylko tańczą, ale też śpiewają. Dziewczynka słyszała jednak tylko cichutką melodię i nie mogła usłyszeć żadnych słów. Żeby lepiej słyszeć Amelka zamknęła oczki i zaczęła wsłuchiwać się w ciszę za oknem. Chwilami słychać było coś, jakby walc - taką muzykę, którą słyszy się tylko na wielkich balach u księcia i księżnej.

Pięć… Sześć… Amelka nie była już pewna, czy dobrze liczy tańczące rusałki. Obracały się w tańcu cały czas, a dziewczynka z przymkniętymi oczami i taka śpiąca nie uważała już na nie tak bardzo. Jedna z nimf podskoczyła leciutko, a sukienka w jej tańcu zafalowała. Zdawało się przez chwilę, jakby ją zobaczyła i uśmiechnęła się do niej leciutko.

Siedem… Osiem… Amelka położyła się już całkiem w ciepłym łóżeczku i wtuliła w poduszeczkę. Patrząc w górę i lekko za siebie widziała jeszcze okno i jasność nocy. Na dworze rusałki w swoim tańcu kołysały się i krążyły. Dziewczynce wydawało się, że ich drobne cienie zaglądają czasem do pokoju, a muzyka cały czas dobiegała cichutko, z oddali.

Dziewięć… Dziesięć… Poduszka była miękka, a kołderka taka cieplutka. Amelka pomyślała o księciu w karocy na księżycu… O rusałkach tańczących za oknem… O spadających i migocących gwiazdach… I poczuła, że tej nocy przyśni jej się coś fantastycznego. Coś o nimfach i księciu… Taki sen, który będzie mogła później rano mamie opowiedziać. A jak będzie opowiadać, to będą się razem śmiały i przytulały…

Czuła, że sen już nadchodzi i że zaraz się zacznie. Że będzie to wspaniała noc i wspaniały sen. Wtuliła się więc jeszcze bardziej w poduszeczkę… Odetchnęła głęboko… I głęboko zasnęła…